W cieniu wspaniałych Tatr; na ich przedpolu; rozłożyły się niskie i łagodne oraz nieco zapomniane wzgórza Pogórza Gubałowskiego. Minionej jesieni postanowiłem wybrać się w ten ciekawy górski zakątek i nie zawiodłem się.
Swoją wędrówkę postanowiłem
rozpocząć w Witowie - niewielkiej podhalańskiej wsi. Z racji
jesiennej, słonecznej, październikowej aury wydawało się, że
wszyscy mieszkańcy spędzają swój czas na słodkim leniuchowaniu.
Moim zdaniem Witów jest ciekawym
miejscem dla osób chcących zobaczyć jeszcze tradycyjne, stare
podhalańskie budownictwo. We wsi i przysiółkach zachowało się
sporo pięknych, harmonijnie współgrających z krajobrazem budynków
włącznie z drewnianym kościołem Matki Bożej Szkaplerznej z 1912
roku.
Z Witowa kieruję się za czarnymi znakami, które początkowo biegną główną drogą, następnie poprzez most na Czarnym Dunajcu kierują mnie na jego przeciwległy brzeg. Mijając ostatnie domostwa wchodzę na polną drogę przez łąki, a następnie lasem w dół nad sam brzeg rzeki. W tym miejscu znajduje się duże dogodne i łatwo dostępne miejsce nadające się na piknik nad rzeką. Chwila odpoczynku, a później rozczarowanie – ponownie asfalt! Osiedle Kojsówki wita! I teraz – moim zdaniem – najgorszy odcinek dzisiejszej wędrówki. Asfaltowa wstęga prowadzi coraz bardziej w górę gęstym lasem i wydaje się nie mieć końca.
Pomimo października jest gorąco i panuje duża wilgoć co nie ułatwia wędrówki. W końcu światełko w tunelu: kończy się las i wychodzę na otwartą przestrzeń osiedla Płazówka. I jakiż widok! Wspaniały spektakl chmur, mgły i słońca. Spowite od rana chmurami Tatry zaczynają wyłaniać się ze swojej „pierzyny”. Uwidoczniają się pierwsze ośnieżone, wyniosłe szczyty bardzo dobrze widocznych stąd Tatr Zachodnich. Tak działa właśnie magia gór gdy odbierasz swoją nagrodę za włożony trud swojej wędrówki i mozolne podejście w postaci właśnie tak cudownego widoku. W takich chwilach zawsze chciałbym, żeby czas się zatrzymał.
Pierwsze zabudowania Płazówki pojawiają się dopiero po jakimś czasie. Asfaltowana wąska droga wije się wśród gęsto pobudowanych wzdłuż niej budynków. I tutaj też piękna złota jesień dodaje uroku tradycyjnym góralskim domostwom. A może na odwrót? Może to te domostwa dodają uroku tej jesieni? A czy to w ogóle robi jakąś różnicę.
Zastanawiam się, jakim cudem tak
ciche, sielankowe miejsce może istnieć tuż obok
gwarnego i nieraz tandetnego Zakopanego? A jednak!
W końcu docieram do pięknej drewnianej kaplicy na Płazówce. Piękny to budynek. Zawsze odczuwam pewną słabość do budynków wykonanych z drewna w duchu architektonicznym danego regionu. To m.in. one stanowią o charakterze i odmienności regionu w którym się znajdujemy. Kaplica św.Anny została konsekrowana w roku 1892, a zainteresowanych jej historią odsyłam na stronę parafii w Witowie.
Po dość długim odpoczynku, wygrzewania się w Słońcu przed kaplicą, podziwianiu widoków czas w drogę. Czarny szlak wyprowadza teraz na łąki powyżej kościółka. Stąd widoki są jeszcze piękniejsze; na horyzoncie widoczny jest przepływający w dolinie Czarny Dunajec. Nie chce się stąd odchodzić... Tak tu pięknie.
Od momentu wejścia do lasu do polany
Mietłówki szlak traci na atrakcyjności z dwóch powodów. Ścieżka
prowadzi przez las lub gęste zarośla i jest masakrycznie
„przeorana” przez quady. Smutno patrzeć na niszczycielską siłę
tych pojazdów. W niektórych miejscach tworzą się doły o
głębokości 2 metrów w większości wypełnione wodą po
ostatnich ulewnych opadach. W takich błotnistych warunkach idzie się
ciężko, trzeba kluczyć, obchodzić zastoiska. Smutny jest widok
takiego szlaku. Tuż przed wejściem na halę Mietłówki
odbijając nieco w lewo ze szlaku możemy wyjść na otwarty teren z
którego rozciągają się widoki – tym razem na stronę
północno-wschodnią – na Orawę i zawsze dumną Babią Górę.
Mietłówki to duża wciąż użytkowana hala. Mimo bliskości cywilizacji wydaje się, że jest gdzieś bardzo daleko od cywilizacji. Nie widać stąd zabudowań Zakopanego czy Kościeliska. Tylko cisza i lekki wiatr szumiący w zeschłych liściach rachitycznych brzózek i dumnych smreków. Wspaniały kontrast tworzą już ośnieżone szczyty Tatr z zielonymi świerkami i jodłami regli oraz jesiennymi barwami Mietłówki.
Teraz kolejny etap przez las i powtórka z rozrywki: rozryty las przez quady. Uważam, że te pojazdy to zmora naszych czasów. Rozumiem, że dla niektórych to świetna rozrywka, źródło adrenaliny, ale dla mnie to przekleństwo na szlaku. Hałas, smród spalin są jednak dla mnie nie do zaakceptowania w górach...
Uff.. udało się, przebyłem tą drogę
krzyżową i odkrywam kolejne cudowne miejsce. Panuje tutaj cisza i spokój, ale domyślam się że w szczycie sezonu może tu
już nie być tak pięknie. Rozległe łąki na stokach Butorowego
Wierchu są na tyle łatwo dostępne z nieopodal leżącej Gubałówki,
że latem można spodziewać się tutaj małego najazdu turystów. Ale teraz...
teraz jestem tutaj tylko ja. Na pastwisku pasie się stado owieczek,
w oddali w zabudowaniach gdzieś zaszczeka pies; z kominów wydobywa
się lekki dym świadczący o cieple domowego ogniska. Stąd widok
jest równie piękny jak z Mietłówki, a może nawet piękniejszy,
bo lepiej widoczne są stąd Tatry.
Teraz pozostał mi tylko krótki
odcinek przez lasek, za którym wpadam na ciżbę ludzi przelewającą
się przez Gubałówkę. I kolejne zaskoczenie. Ogromny kontrast:
tutaj tyle spacerujących ludzi, tak gwarno, a tam – dosłownie
5-10 minut drogi – całkiem inny świat. Próbuję się otrząsnąć
z tej swoistej podróży i powoli znów zanurzam się w świat
cywilizacji. Jakby to niektórzy powiedzieli – wracam do żywych.
Na sam koniec obserwuję jeszcze zachód
Słońca nad Tatrami i Zakopanem. Obserwuję jak ostatnie promienie
tańczą po dachach; po czubkach drzew, po ostrych turniach Tatr
Bielskich czy łagodnych halach Czerwonych Wierchów....
Bardzo piękna relacja wraz z fotkami. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i pozdrawiam
UsuńPrzyznaję rację przedmówcy i powiem więcej, to jest magiczne, zdjęcia wspaniałe. Cieszę się, że są ludzie, którzy doceniają majestat naturalnego piękna. Również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFantastycznie pokazana trasa wędrówki z dokładnym opisem. Mam wrażenie, że dreptam tam i podziwiam widoki w realu! Niesamowita wrażliwość na piękno otaczających Cię okolic, a przede wszystkim trafione przeplatanie opisów ze zdjęciami! Jestem pod wrażeniem:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Dziękuję, opisuję to tak jak czuję.
Usuń