10 czerwca 2018

Czarnohora - Tam szum Prutu, Czeremoszu... cz.2/6





Drugiego dnia naszego pobytu w górach trasa obejmowała najwyższe wzniesienia Czarnohory – dominujące swoją sylwetką nad otoczeniem szczyty Pietrosa (2020 m.n.p.m.) oraz Howerli (2061 m.n.p.m.). Nasza pobudka wypadła dość późno w związku z nocną integracją. Po zebraniu obozowiska, przygotowaniu śniadania wyruszyliśmy na szlak ok. godziny 10. Piękna pogoda zachęcała do marszu.

Jako, że nocowaliśmy niedaleko szczytu Pietrosa (2020 m.n.p.m.) szybko udało się zdobyć jego wierzchołek. Na szczycie przywitało nas kilka osób i wspaniałe widoki na wszystkie strony świata. Najpiękniejszy moim zdaniem widok roztacza się na wschodnią stronę, gdzie stoki Pietrosa (2020 m.n.p.m.) stromo opadają w dół dając wrażenie ogromnej głębi przestrzeni.

Poranne zwijanie obozowiska

Howerla niepozornie zerka zza różaneczników

Masywny szczyt Pietrosa

Nie bez znaczenia jest fakt, że Pietros jest odosobnioną górą; dookoła niego w kierunku wschodnim nie ma żadnych innych wyższych wzniesień. Wschodnia panorama obejmuje całą główną grań Czarnohory (Pietros zaś znajduje się w tzw. Czarnohorze Zachodniej) od Howerli (2061 m.n.p.m.) przez Breskuł, Pożyżewską, Dancerz, Turkuł, Brebenieskuł, Gutin Tomnatyk po Pop Iwana. W stronę północną panorama obejmuje potężne szczyty Gorganów z wysuwającym się na pierwszy plan Chomiakiem, Syniakiem oraz Doboszanką. W stronę zachodnią widać pasmo Świdowca oraz niskie szczyty Czarnohory Zachodniej. Południowa strona obejmuje zaś widok na pięknie stąd widoczne pasmo Marmaroszy. Szczyt Pietrosa przyozdabia wątpliwej urody budka po byłej kapliczce oraz okazały żeliwny krzyż.  

Po Pietrosie nasz kolejny cel to Howerla

Szczyt Pietrosa

Główna grań Czarnohory

Gorgany z Pietrosa; od prawej Doboszanka, Syniak i Chomiak

Marmarosze

Zejście z Pietrosa (2020 m.n.p.m.) w stronę Howerli na przełęcz Kakaradza prowadzi stromą ścieżką z której cały czas roztaczają się piękne widoki. W niektórych miejscach szlak jest bardzo zniszczony, także przy schodzeniu trzeba pomagać sobie rękoma. Przełęcz pod Pietrosem to bardzo dobre miejsce biwakowe. Znajduje się tutaj woda oraz jest dostęp do opału co pozwala rozniecić ognisko. Nieco poniżej znajduje się duża pasterska staja na połoninie Hołowczeskiej. Przechodząc przez to miejsce, miałem cały czas przed oczyma swój zeszłoroczny nocleg tutaj podczas lipcowej burzy. 

Połonina Hołowczeska z zejścia z Pietrosa

Howerla spod przełęczy Kakaradza

Dogodne miejsce biwakowe - przełęcz Kakaradza

Połonina Hołowczeska, w tle Gorgany

Słońce przypieka coraz solidniej, ale mamy szczęście bo z przełęczy Karkaradza wchodzimy w las i wygodną drogą trawersującą zbocza górskie dochodzimy do kolejnej połoniny. Połonina Skopeska bo o niej mowa położna jest w cieniu Pietrosa i Howerli – jakoby strażników czuwających nad znajdującą się tutaj stają. Na południe cały czas idealnie widoczny masyw Marmaroszy skrzy się w ostrym, późnomajowym Słońcu. Na połoninie Skopeskiej znajduje się otwarta wiata w której można znaleźć schronie lub przenocować, gdyż nieopodal znajduje się dość dobre źródło wody.  

Howerla na tle połoniny Skopeskiej

Połonina Skopeska - widok na Marmarosze

Z połoniny Skopeskiej już niedaleko do Peremyczki, czyli punktu kontroli Karpackiego Parku Narodowego. Idąc dalej należy wykupić wstęp na teren parku w wysokości 25 hrywien za osobę za dzień; można też pozostawić tutaj śmieci. Oprócz posterunku strażników parku znajdują się tutaj tablice informacyjne oraz budynek w którym za niewielką opłatą można skorzystać z noclegu na pryczach.

Od Peremyczki szlak w końcu podąża ku górze. Zaczynamy wspinać się powoli w stronę najwyższego szczytu Czarnohory i zarazem Ukrainy – Howerli. Droga jest w miarę wygodna choć mało tu cienia, który dałby odrobinę ochłody w skwarze popołudnia. Po drodze przed końcowym podejściem na szczyt mijamy jeszcze jedno źródło oraz kilka dogodnych miejsc noclegowych. Bryła Howerli rośnie teraz w oczach. Jej stromo pochylone stoki wzbudzają szacunek oraz imponują wielkimi odsłoniętymi płytami skalnymi, na których nie jest w stanie nic wyrosnąć.

Pod Howerlą

Na zboczach Howerli

Szlak czerwony spotyka żółty na niewielkiej przełączce u podnóża Howerli. Stąd już niedaleko na szczyt, lecz droga wiedzie mocno w górę. Ścieżka kluczy między skałami wydeptaną murawą. Tu i ówdzie pojawiają się wątłe krzewy różanecznika wschodniokarpackiego kwitnącego na różowo. Niestety antropopresja jest tutaj ogromna; choć erozja spowodowana turystyką jeszcze nie jest tak duża jak w niektórych miejscach w polskich Tatrach.  

Howerla (2061 m.n.p.m.) to narodowa góra Ukraińców. Wbrew pozorom na wierzchołku nie jest tak mało miejsca jak się to wydaje patrząc na nią z dużej odległości. Znalazło się tu miejsce dla kilku krzyży, pomnika czy obelisku pomalowanego w narodowe barwy ukraińskie. Wszędzie powiewają targane lodowatym wichrem flagi Ukrainy.  


Pietros ze szczytu Howerli

Howerla

"Na Howerli zebrano ziemię Twoją, Ukraino!"

Jest wczesne popołudnie, a pozostanie na szczycie nieco dłużej to wielkie wyzwanie. Mimo pełnego Słońca temperatura jest bardzo niska za sprawą silnego, zimnego wiatru. Po kilku chwilach i pamiątkowych zdjęciach schodzimy nieco niżej w stronę Breskuła (1911 m.n.p.m.), gdzie zatrzymujemy się na popas w miejscu zacisznym i osłoniętym przed lodowatymi podmuchami.

Z Howerli (2061 m.n.p.m.) jak na dłoni widać naszą dalszą drogę. Jestem bardzo zadowolony, że tym razem uda mi się przejść całą grań. W tamtym roku przeszkodziły nam w tym liczne burze i zmienność pogody; teraz prognozy na cały tydzień zapowiada się bardzo stabilnie.  

Nasza dalsza trasa widziana z Howerli

Czarnohora

Howerla 

Początkowo myślałem, że uda się nam dojść na nocleg pod jeziorko Brebieneskuł, jednak będąc na Howerli po kalkulacji odległości i czasu uświadamiam pozostałych, że dziś naszą bazą na nocleg będzie jeziorko Niesamowite oddalone od Howerli jakieś 3 h marszu.

Czas ruszać dalej bo Słońce już coraz niżej. Pod naszymi stopami padają kolejne szczyty Breskuł (1911 m.n.p.m.), Pożyżewka (1822 m.n.p.m.). Pojawiają się też dawne słupki przedwojennej granicy. Coraz niżej wędrujące nad horyzontem Słońce barwi bezkresne połoniny na rudawo-czerwony kolor. Kwitnący różanecznik pojawia się coraz liczniej w zwartych grupach dodając niepowtarzalnego uroku krajobrazowi. Czuję się już mocno zmęczony upałem oraz ciężarem na plecach. Odpuszczam wejście na Dancerz (1855 m.n.p.m.) i trawersuje szczyt; Michał i Magda jednak postanawiają go zdobyć. Dla mnie to nawet lepiej, bo czekając na nich mogę chwilę odsapnąć i zregenerować siły. Za Dancerzem pozostaje już do zdobycia ostatni tego dnia wierzchołek.  

Howerla z Breskuła

Gdzieś między Dancerzem a Turkułem

W promieniach zachodzącego Słońca

Turkuł (1933 m.n.p.m.) to szczyt o charakterystycznym kształcie, dlatego łatwo rozpoznawalny już z daleka. Po wejściu na wierzchołek nie pozostajemy tu długo, ze względu na dość późną porę, zimny wiatr i chęć odpoczynku. Jezioro Niesamowite widać stąd jak na dłoni. Szybko schodzimy na przełęcz i stamtąd wygodną ścieżką udajemy się na miejsce biwakowe. Zmrok zapada coraz szybciej, a po rozbiciu namiotu i toalecie brakuje nam już chęci na dłuższe gotowanie, dlatego przygotowujemy to co da się upichcić najszybciej. Zimny wiatr nie daje za wygraną i nie pozwala na swobodny wypoczynek na zewnątrz namiotu. Po zachodzie Słońca temperatura szybko spada, dlatego nie pozostaje nam nic innego jak szybkie wsunięcie się do śpiworów.

Pod jezioro Niesamowite schodzimy w cieniu góry Turkuł










0 Komentarze:

Prześlij komentarz