10 września 2017

Beskid Żywiecki - Jesienne pejzaże na Małej Raczy i Matysce





Babie lato w pełni, a w górach już pierwsze oznaki jesieni. Wysokie srebrno-złote trawy falują na wietrze na podszczytowych polanach; dziewięćsiły rozsiadły się pod polnymi zaroślami, a czerwona jarzębina pyszni się swoimi barwami. Jesteśmy w "przededniu" najpiękniejszej pory roku w górach - jesieni. Choć dni stają się coraz krótsze to wędrówka jest o wiele przyjemniejsza z racji niższej temperatury. Już tylko czekać, aż buki mienić się będą brązowymi, bursztynowymi i czerwonymi barwami płonąc jak pochodnie - odcinając się od wiecznie zielonych świerków, obojętnych na zmianę pór roku. Już tylko czekać, aż klony wystroją się w bajecznie złote korony lśniąc w słońcu jak najpiękniejszy klejnot - odgradzając się od niewzruszonych zielenią jodeł. 

Poranne, jesienne Słońce leniwie wstaje nad górami Beskidu Żywieckiego. Prześwieca przez jeszcze zielone liście buków rosnących na zakrętach szlaków, ścieżek, leśnych dróg. W jego świetle liście drzew wyglądają nadzwyczaj świeżo i wiosennie, ale to tylko złudzenie. Już wkrótce rozpocznie się  jeden z najwspanialszych kostiumowy spektakli jakie Natura może nam wystawić. Spektakl w którym każdy buk, jawor, grab czy jesion przybierze tylko specjalnie dla niego przygotowaną jesienną kreację. 



Czy to twarz dawnego słowiańskiego boga? A może rysy dawnego beskidzkiego zbójnika grasującego w danych czasach po tych terenach? A może jeszcze kogoś innego? Kimkolwiek jest, trzeba oddać szacunek ludowemu artyście za realistycznie oddany wizerunek strzegący drewnianej chaty przy leśnym trakcie.

Mityczny wizurek zbójnika czy dawnego górskiego bożka?

Strefa runa leśnego w okresie jesiennym wygląda niezwykle atrakcyjnie. W beskidzkich buczynach pierwsze zeschłe liście oraz nasiona lądują na kobierce wiecznie zielonych mchów. Rośliny w niektórych miejscach tworzą prawdziwe leśne dywany zachęcające do błogiego odpoczynku.

Leśny świat makro


Jesień zagląda już do wszystkich bacówek, staji czy szałasów pasterskich. Od zachodnich krańców Karpat po ich wschodnie i południowe przyczółki, bacowie i juhasi; watahowie i czabani powoli szykują się do zabrania swoich trzód i zejścia w dół ,w doliny. Powoli kończy się się okres wypasu owiec na halach, a jesienny redyk - łosod przypada zazwyczaj pod koniec września na św. Michała lub św. Wacława. Na Małej Raczy niestety bacówka już pusta; w niej wystygłe miejsce po watrze - jakże to teraz smutne i przygnębiające miejsce. Jedynie zapach wędzonych serów unosi się nadal, będąc dowodem, że w sezonie życie toczy się tutaj wciąż według starych zwyczajów.

Bacówka na Małej Raczy



I znów to miejsce. Dwa nieduże modrzewie, jeszcze zielone, choć wiem jak ich złote liście potrafią ubogacić szary listopadowy pejzaż. Modrzewie jako jedne z ostatnich drzew zrzucają liście przed zimą. Stanowią jakby ostatni akord w jesiennej symfonii. 
Dwa drzewa i pomiędzy nimi niewielki krzyż z charakterystycznym daszkiem. Nisko wiszące Słońce nad horyzontem oświetla jasne drewno z którego jest zbudowany. 
Będąc w tym miejscu zawsze wydaje mi się, że jestem gdzieś daleko w Karpatach Wschodnich; może gdzieś na polanach Gorganów albo carynkach Huculszczyzny. Nie wiem sam dokładnie czym spowodowany jest ten efekt. Może to sprawia podobieństwo tego krzyża, gdyż na Huculszczyźnie stawia się nieco podobne, także z daszkami. A może po trochu to miejsce prowadzi moje myśli na Przełęcz Legionów, gdzie stoi inny krzyż, upamiętniający budowę tzw. Drogi Legionów przez 3 Pułk Piechoty Legionów. Sam widok budzie we mnie ogromne uczucie tęsknoty za tamtymi górami... 

Pod Matyską (609 m.n.p.m.)

















0 Komentarze:

Prześlij komentarz