7 lipca 2019

Od Popa do Popa czyli przez ukraińskie Marmarosze cz.6




O

kazuje się, że w nocy padał niewielki deszcz. Dobrze, że nie nocowaliśmy w namiocie tylko pod dachem. Kapliczka znów okazała się bardzo dobrym wyborem. Poranek wstaje pochmurny, mglisty. Przez Wesnarkę leniwie przetaczają się mgliste obłoki. Gdzieś w oddali zza tej mrocznej zasłony dobiega ujadanie psa oraz muczenie zagubionej krowy. Dzisiejszy poranek to definitywne pożegnanie z górami. Pakujemy swoje plecaki; jemy na śniadanie to co nam jeszcze zostało z zabranych ze sobą zapasów. Stwierdzam, że jak na karpacką wyprawę po 4 dniach bez zapasów wody i jedzenia mój plecak jest naprawdę lekki.

Mglista Wesnarka

S

chodzimy. Wygodna droga przez połoninę sprowadza nas do granicy lasu. W oddali mijamy rozpadające się budynki staji, choć nadal użytkowane. Na próg jednej z chat wychodzi watah i wraz z psem obserwują nasz marsz ku dolinom. 

W

chodzimy w las; dość szybko tracimy wysokość. Po drodze mijamy się z kilkoma osobami wędrującymi w przeciwnym kierunku. Oni dopiero rozpoczynają swoją przygodę, idą w górę w nadziei na piękne widoki, wspaniałą pogodę, pełni zapału i sił. My zaś schodzimy w dół brudni, spaleni Słońcem i wiatrem, skropieni karpackim deszczem z lekkimi plecakami, ale za to z ogromnym bagażem doświadczeń, wspomnień i emocji. Wdzięczni górom za to co nam ofiarowały, lub za to co ofiarowaliśmy sobie wzajemnie dzięki górom. Idziemy zadowoleni i szczęśliwi z bezpiecznego przejścia, z poznania kolejnego cudownego karpackiego zakątka. Kolejna biała plama na mapie naszych wędrówek została wypełniona.

Pohorylec

W

ychodzimy z lasu na Pohorylcu. Oprócz leśniczówki i kilku domostw nie ma tu nic więcej. Tam gdzie potok Pohorylec łączy się z potokiem Szybenym znajduje się dogodne miejsce na nocleg; do dyspozycji jest także kilka wiat i ławek. W tym miejscu szlak dochodzi do jezdnej drogi, którą dotrzemy do Szybenego. Trakt wiedzie wzdłuż potoku, który wezbrany ostatnimi opadami niesie sporo wody. Krystalicznie czysta podskakuje wesoło na kamieniach zachęcając do kąpieli. Po lewej stronie drogi mijamy wiele dogodnych miejsc biwakowych z licznymi ławami, wiatami, a nawet sławojkami. 

J

estem pod wrażeniem Pohorylca. Niby nic tu nie ma oprócz kilku domostw, szumiącego potoku, zniszczonej drogi oraz zielonych obszernych polan i łąk, a jednak... Pohorylec – sama nazwa dźwięczy mi gdzieś w uszach, wyczytana już dawno z kart przedwojennych przewodników brzmi jak jakieś słowo-klucz. Wydaje się być przepustką do jakiejś górskiej Arkadii; miejscem magicznym skąd dawniej wyruszano w Czarnohorę czy Czywczyny.


Pohorylec. Czy to przedwojenny dom?

Pohorylec

Pohorylec

Droga do Szybenego

S

zybene okazuje się być małą i biedną wioseczką leżącą nad Czarnym Czeremoszem. Wchodzimy do wsi boczną drogą od Pohorylca mijając nadleśnictwo oraz całkiem sporo dość dobrze utrzymanych domów. Po prawej stronie most nad potokiem Szybenym wskazuje drogę która prowadzi na Rohy (1556 m.n.p.m.) do strażnicy granicznej. Za rok pójdziemy tędy w Czywczyny!

Szybene

W

wiosce panuje dość specyficzna atmosfera ze względu na obecność jednostki straży granicznej. Kręci się tutaj wielu wojskowych. Gdy docieramy na główne skrzyżowanie przy moście nad Czeremoszem i zastawie czujemy się zagubieni. Gdzie tu sklep, gdzie tu marszrutka? Z budki zastawy wychodzi strażnik; decydujemy się do niego podejść, gdyż intensywnie na nas spogląda. Po wymianie informacji kto my, skąd, dokąd i wylegitymowaniu otrzymujemy istotne informacje na temat magazinu oraz odjazdu marszrutki. Sklep znajduje się w baraku tuż obok skrzyżowania natomiast bus do Werchowyny odjeżdża o 14. Mamy więc kilka godzin czasu, które spędzamy na „podsklepiu” pijąc piwo, zajadając smaczne drożdżówki i ciastka. Czas dłuży się; przyglądamy się leniwie płynącemu wioskowemu życiu: ktoś przejedzie na rowerze, jakieś dzieci przychodzą na lody, a pogranicznicy na piwo, przejedzie jakieś zdezelowane auto… Z nudów postanawiam przejść się kawałek po wsi. Niestety jak tylko wkraczam na most na Czeremoszu ze znajdującej się po przeciwnej stronie jednostki wyłania się groźnie wyglądający strażnik z kałasznikowem w ręku. Widać, obcym nie wolno wchodzić w tę część wsi po drugiej stronie Czeremoszu; zapewne jest to możliwe jedynie z dozwiłem. Irytuje mnie to i jednocześnie śmieszy, bo jakie to ja miałbym stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy!? W międzyczasie do wsi przyjeżdża sprzedawca truskawek, który rozstawia swój kram nieopodal zastawy.

Nadleśnictwo

Cerkiew w Szybenym zza Czeremoszu

Podsumowujemy wędrówkę przy piwku

P

o 13 z oddali w obłokach kurzu dostrzegamy nadjeżdżającą marszrutkę. Przywiozła kilka osób do wsi i o 14 będzie wracać z powrotem do Werchowyny. Na horyzoncie nad górami gromadzą się coraz to ciemniejsze chmury, zbiera się na burzę. Przechodzimy do wiatę koło zastawy, aby przypadkiem nasz bus nie odjechał bez nas. W tym momencie zjawia się starsza kobieta, która usilnie próbuje nam sprzedać ser. W końcu ulegamy namowom i bierzemy kawałek. Okazuje się, że jej rodzina pracuje w Polsce i serdecznie nas zaprasza ponownie do Szybenego oferując noclegi.

Pod wiatą przy sklepie czekamy na marszrutkę

Zastawa. Zbliża się burza

N

a chwilę przed odjazdem zaczyna padać. Strugi deszczu przy akompaniamencie błyskawic i grzmotów spływają z nieba. Pakujemy się do pustej marszrutki i opuszczamy Szybene. Busik mocno podskakuje na wybojach, szybko też zapełnia się ludźmi. Kierowca pomimo deszczu, dziur i drogi prowadzącej nieraz nad rzeką jedzie dość szybko. Zastanawiamy się czy kiedyś zdarzyło się, aby marszrutka wylądowała w rzece. Mijamy po drodze wyloty dolin Dzembroni i Bystreca, co powoduje automatycznie przypływ wspomnień z poprzednich wędrówek . Przed Krasnykiem jedziemy drogą poprowadzoną przez czynne osuwisko. Rzeka wdziera się tutaj przełomem między pasmo Kostrzycy, a Połoniny Hryniawskie. Bardzo często przy wezbraniach Czeremosz niszczy ten odcinek, powodując odcięcie od świata wielu górskich miejscowości.

W

erchowyna wita nas piękna pogodą. Jest duszno i gorąco. Mimo, że ciężkie chmury zostały za nami nad górami to ślady burzy widoczne są tutaj pod postacią wzburzonego Czeremoszu. Udajemy się teraz na zasłużony odpoczynek do pensjonatu „Szczęście Karpat”. Jego nazwa stanowi puentę tego wyjazdu...

K

olejnego dnia udajemy się na krótką wycieczkę do Kosowa, ale relacja z tego dnia to temat na kolejny odcinek opowieści...

Werchowyna

Krzyż huculski

0 Komentarze:

Prześlij komentarz