31 maja 2017

Borżawa i Krasna - Przez połoniny Karpat Wschodnich cz.3




Noc spędzona pod najwyższym szczytem Borżawy – Stohem (1692 m.n.p.m.) okazała się strzałem w dziesiątkę. Zbudzony wczesnymi promieniami Słońca postanowiłem wygrzebać się z namiotu jako pierwszy i zdobyć ponownie wierzchołek. Miękkie, poranne światło załamując się na delikatnie falujących wzniesieniach dodawało okolicznym szczytom wiele uroku. Szron na zeschłych trawach połoniny wskazywał, że noc była mroźna. Na szczęście gruby śpiwór spełnił swoje zadanie i przez całą noc nie odczuwałem zimna.

Tego dnia nasza trasa miała przebiegać przez najwyższe partie połoniny. Pierwszy etap od Stoha (1692 m.n.p.m.) po stoki Wielkiego Wierchu (1598 m.n.p.m.) przeszliśmy tą samą ścieżką jak dnia poprzedniego. Trawersując zbocza bardzo szybko dotarliśmy na niewielką przełęcz pod Małą Gimbą. Piękna pogoda zachęcała do wędrówki i fotografowania. Wtedy też zorientowałem się, że zgubiłem gdzieś swoją drugą zapasową baterię do aparatu. Zmartwiony nieco tym faktem rozpocząłem walkę o utrzymanie przy „życiu” jedynego akumulatora; dostęp do gniazdka z prądem i możliwość doładowania baterii będzie dopiero za 2 dni w Kołczawie.

Wędrujemy ze Stoha (1691 m.n.p.m.) w stronę Wielkiego Wierchu (1598 m.n.p.m.)

  

Wędrowaliśmy teraz wysuniętym na południowy-wschód najdłuższym ramieniem Borżawy, stopniowo tracąc wysokość. Mimo, że trasa nie obfitowała w długie i mozolne podejścia, to pokonywanie kolejnych szczytów góra-dół dało nam popalić. Zdobyliśmy kolejne po sobie szczyty Gimbę (1491 m.n.p.m.), Magurę Żydowską (1517 m.n.p.m.) Grab (1378 m.n.p.m.), Szeroki Wierch (1257 m.n.p.m.) i Kiczerę (1257 m.n.p.m.) pod którą mieliśmy rozbić kolejny obóz. Na miejsce biwakowe przy szlaku dotarliśmy dość wcześnie. Niewielka polanka tuż przy ścieżce wśród starych buków okazała się bardzo przyjemną miejscówką. Nieopodal staranie obudowane i wydajne źródło wody pozwoliło nam na odświeżenie się. Tego wieczoru miło było siedzieć przy ognisku, patrząc w gwiazdy i popijać miejscowe trunki.

Widok na Bieszczady z drogi na Stoha (1691 m.n.p.m.)

  

  
Na szczycie Magury Żydowskiej (1517 m.n.p.m.)

    
Widok z Magury Żydowskiej (1517 m.n.p.m.) na Gorgany

Po zapadnięciu zmroku i ułożeniu się w śpiworach „Nie-nasz” wykazywał niegasnącą nerwowość. Usadowiony pomiędzy naszymi namiotami ciągle warczał i szczekał. Najprawdopodobniej wyczuwał dziką zwierzynę. Nad ranem okazało się, że wśród buków buszowało stado ok. 20 dzików, które przebiegło niespodziewane koło naszego obozowiska.

Nasze obozowisko pod Kiczerą (1257 m.n.p.m.)

Kolejny dzień i kolejne poranne rytuały. Mycie w źródle, gotowanie wody na herbatę, śniadanie składające się z ogórka, miejscowej suchej kiełbasy, sera i tego co było akurat pod ręką. Pakowanie i w drogę. Tego dnia zostawiliśmy bezkresne połoniny za sobą. Ścieżka wiodła nas przez las co jakiś czas wkraczając na polany, skąd roztaczały się piękne widoki na niedalekie już stąd Gorgany i ukraińskie Bieszczady. Wędrowaliśmy powoli w kierunku Połoniny Kuk (1361 m.n.p.m.). Najpodlejszym miejscem tego dnia okazała się bardzo głęboka przełęcz Przysłop (938 m.n.p.m.) przez którą poprowadzono linię energetyczną. Zejście i wejście na przełęcz okazało się bardzo strome i było dla nas prawdziwą mordęgą. Moja bateria w aparacie całkowicie padła. Pozostało mi teraz cykać fotki komórką.

Na granicy lasu i połoniny

W kierunku Połoniny Kuk...



  
Przed zejściem na przełęcz Przysłop; na horyzoncie Połonina Kuk

Początkowo bezchmurne niebo powoli wypełniało się coraz to liczniejszymi chmurami. W momencie przekraczania przełęczy Przysłop w oddali nad Gorganami usłyszeliśmy pierwsze pomruki burzy. Będąc już u podnóży Połoniny Kuk (1361 m.n.p.m.), blisko miejsca noclegowego pod Munczułem (1248 m.n.p.m.), przyśpieszyliśmy marszu aby czym prędzej dotrzeć do celu. Okazało się jednak, że chmury burzowe przesunęły się w przeciwnym kierunku, a nad nami znów zaświeciło słońce.

Munczuł (1248 m.n.p.m.)

Okolice nad przełęczą Przysłop (938 m.n.p.m.)

Połonina Kuk (1361 m.n.p.m.)

Na niewielkiej polanie pod Munczułem (1248 m.n.p.m.), gdzie planowaliśmy nocleg, napotkaliśmy pasterzy ze swoją trzódką na którą składały się owce i kozy; nie zabrakło też pasących się samopas koni. Postanowiliśmy rozbić swoje namioty na drugim końcu hali. Podczas rozkładania obozowiska i przygotowywania posiłków mogliśmy obserwować jak nadal kultywuje się pasterskie tradycje w Karpatach. Na naszych oczach powstał niewielki koszar dla owiec oraz obszerny szałas będący nieodłacznym elementem pasterskiej staji. Dwoma konnymi wozami przywieziono wszelkie sprzęty niezbędne podczas letniego wypasu. Obawialiśmy się trochę, że miejscowi wieczorem zechcą się integrować, a sami zmęczeni nie mieliśmy na to ochoty. Mimo naszych obaw tylko jeden z pasterzy przyszedł do nas przywitać się i zaprosić do siebie. Rano, ten sam mężczyzna przyniósł nam duży kawałek sera, który ze smakiem spałaszowaliśmy na śniadanie. CDN.

Przy pasterskiej staji pasą się konie

  

Śniadanie

1 Komentarze:

  1. Z ciekawością czekam na następny odcinek serialu. Pięknie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń