11 sierpnia 2017

Czarnohora - Magiczna Kraina




Plan wyjazdu w Czarnohorę pojawił się w mojej głowie już kilka dobrych lat temu. Jednak w wyniku splotu różnych niesprzyjających okoliczności nie udawało mi się go urzeczywistnić aż do teraz. Oczywiście tygodniowy wyjazd nie jest wystarczający aby choćby pobieżnie poznać te magiczne góry, ale pozwala rozbudzić jeszcze większą tęsknotę za tym, aby w przyszłości ponownie powędrować wąskim płajem prowadzącym w nieznane.

Wyjeżdżając w Czarnohorę mieliśmy konkretny plan. Otóż przez pierwsze trzy dni chcieliśmy przejść główną grań od zakarpackiej wsi Kwasy po szczyt Pop Iwan (2028 m.n.p.m.) z zejściem do Chatki u Kuby na stokach Kosaryszcza (1148 m.n.p.m.). Pozostałe 4 dni chcieliśmy przeznaczyć na odpoczynek i niedalekie wędrówki po niemniej malowniczych niskich wzgórzach nad huculskimi wsiami Bystrecem i Dzembronią. Ze względu na nieobliczalną pogodę nasze plany wzięły w łeb. Codzienne nawałnice i burze zweryfikowały nasze zamiary. Nie zdołaliśmy przejść całej grani, a jedynie część od Kwasów do Jeziora Niesamowitego. Załamanie pogody zmusiło nas do zejścia na Zaroślak i podróż do Chatki u Kuby marszrutkami. Pozostał pewien niedosyt, ale i dzięki temu chęć powrotu w Czarnohorę. Udało nam się jeszcze zorganizować jednodniowe wypady w pasmo Kostrzycy (1572 m.n.p.m.) oraz na Pop Iwana (2028 m.n.p.m.). 

Nad wsią Kwasy

Menczuł Kwasowski

Połonina Szumieska

Wschodniokarpacki płaj przez połoninę

Trudno mi określić czy bardziej zauroczyły mnie wyniosłe i dumne szczyty głównej grani czy łagodne wzniesienia pokryte kwiecistymi carynkami i podzielone woryniami wzgórza. To niejako dwa różne światy. Ogromne wrażenie wywarł na mnie spokój tych góry oraz nadal w wielu miejscach ich pierwotność. Do Bystreca czy Dzembroni nie prowadzi żadna asfaltowa droga, co dla miejscowych musi być wielkim utrudnieniem, ale dla tych gór zbawieniem. Pozbawione dobrej komunikacji opierają się wciąż masowej turystyce. Nie ma tu wielkich hoteli czy pensjonatów; choć tu i ówdzie widać gdzieniegdzie powstające domki letniskowe ludzi bardziej zamożnych.

Grań Czarnohory z Pietrosa (2020 m.n.p.m.)

Peremyczka i punkt kontrolny Karpackiego Parku Narodowego

Pietros i niższy Pietrosul z Peremyczki

Wędrując po okolicy cały czas towarzyszył nam wesoły dźwięk dzwonków bydła pasącego się samopas na połoninach czy na skrajach lasów. Czasami harmonię ciszy przerwał niosący się przez góry niezrozumiały dla przeciętnego turysty okrzyk pasterza na połoninie. Rachunek ekonomiczny zmusił rdzennych mieszkańców do przerzucenia się na hodowlę bydła, dlatego owiec na połoninach i w obejściach jest niewiele. Większe stada owiec spotkaliśmy wędrując granią po zakarpackiej stronie Czarnohory. To tam na dużych połoninach jak np. pod Menczułem Kwasowskim (1251 m.n.p.m.) czy na Połoninie Hermanieskiej można spotkać duże stada owiec. Jedno takie stadko zawędrowało nawet na nasz biwak na przełęczy Kakaradza (1544 m.n.p.m.) pod Pietrosem (2020 m.n.p.m.). Sprawujący nad nim opiekę pasterz zaszczycił nas piękną grą na góralskiej fujarce zwanej tutaj sopiłką. 



Kosaryszcze

Chatka u Kuby

Być może dlatego te góry wydały mi się tak prawdziwie „górskie”, bo nadal są pełne życia. To wszystko co się w nich dzieje, nie dzieje się na pokaz - dla turystów. Góry to nie tylko skały, ale może i przede wszystkim ludzie w nich żyjący, nadal kultywujący swoje tradycje; nadal wypasający swoje trzody gdzieś w górach na słonecznych połoninach. Ludzie prości, ale śmiem zaryzykować stwierdzenie, że nie raz szczęśliwsi od „ludzi z wielkich miast”. Polskie góry niestety zostały już odarte z tego realizmu, który jeszcze istnieje na Ukrainie choć już i tak w bardzo ograniczonym stopniu. Czarnohorę niestety czeka ten sam los tzn. porzucenie dawnego sposobu życia na rzecz usług turystycznych. To tylko kwestia czasu; czy będzie to za 10, 20 czy 50 lat? Nie wiadomo. Osobiście chciałbym, żeby było to jak najpóźniej, choć zdaję sobie sprawę, że moje spojrzenie to spojrzenie zafascynowanego tą krainą turysty. Trudno oczekiwać, że tutejsi mieszkańcy odrzucą postęp cywilizacyjny.

Główna grań z Howerli

Howerla z przełęczy pod Breskułem i polski słupek graniczny

Cerkiew w Dzembroni

Przed wojną Huculszczyzna i Czarnohora miały bardzo dobrą prasę. Powstawały tutaj pierwsze polskie uzdrowiska i letniska jak np. w Worochcie czy Jaremczu, rywalizujące z takimi miejscowościami jak Krynica Zdrój czy Zakopane. Piewcy tych gór jak Stanisław Vincenz, Władysław Midowicz czy Antoni Ossendowski zachwycali się tym magicznym regionem, który jeszcze wtedy pozostawał bardzo mocno zakorzeniony w swoich Tradycjach. To tutaj w Kotle Gadżyny pod Szpyciami powstało pierwsze polskie schronisko górskie, a także został wyznaczony pierwszy polski szlak. To właśnie Czarnohora, jak i całe Karpaty Wschodnie są kolebką polskiej górskiej turystyki jaką znamy dziś. Tutejsze góry oplatała sieć schronisk, który stanowiły oparcie w dla wędrujących turystów. Do dziś widoczne są po nich ślady w postaci ruin jak np. schroniska AZS z Warszawy pod Smotrecem. Dziś pozostałości tego budynku stanowią bardzo dogodne pole biwakowe dla wędrujących na szczyt Pop Iwan. Na grani pozostały także inne polskie ślady z przeszłości. Są to liczne słupki graniczne dawnej granicy polsko-czechosłowackiej oraz monumentalne ruiny polskiego Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego im. J. Piłsudzkiego na górze Pop Iwan (2028 m.n.p.m.). Słupki graniczne choć przestały już dawno pełnić swoją rolę, to są dziś bardzo pomocne podczas wędrówki graniowej we mgle. Natomiast w obserwatorium działa od niedawna punkt ratownictwa górskiego oraz schron turystyczny. Główna część gmachu została zadaszona i zabezpieczona. W planach jest dalszy remont budynku i utworzenie tutaj centrum szkoleniowego dla studentów astronomii i meteorologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Przykarpackiego Uniwersytetu w Iwano-Frankiwsku (d. Stanisławów). 

W drodze na Kostrzycę

Czarnohora

Główna grań w drodze na Kostrzycę

Na stokach Kosaryszcza

Obecnie na terenie Czarnohory funkcjonują 4 miejsca w których turysta może otrzymać nocleg. Jednym z nich jest turbaza na Zaroślaku; choć nie mieliśmy okazji tam nocować, to z zewnątrz przypomina średniej klasy hotel. Kolejnym miejscem jest Peremyczka przy strażnicy Karpackiego Parku Narodowego, w którym za symboliczną opłatą możemy otrzymać nocleg na drewnianych pryczach. Następne miejsce znajduje się na grani w gmachu obserwatorium na Pop Iwanie – warunki też raczej spartańskie. Najbardziej godną polecenia jest miejscówka w Chatce u Kuby na stokach Kosaryszcza. Chatkę prowadzi Polak, a czynna jest w sezonie letnim do września. Na poddaszu znajduje się jedno wspólne pomieszczenie z pryczami dla turystów. Na dole pięknie urządzona kuchnia z oryginalnymi sprzętami huculskimi m.in. z oryginalną ławą, ceramiką huculską czy piękną lampą naftową, która pochodzi według wspomnień dawnego właściciela z obserwatorium na Pop Iwanie. Inna rzeczą która jakoby pochodziła z Popa są zamontowane w kuchni drzwi. Sama chata jest oryginalną chata huculską i zgodnie z datą zamieszczona na sosrębie została wybudowana w 1932 roku. W podziemiach chaty urządzona została łazienka, gdzie można wziąć prysznic jeśli tylko pozwala na to stan wody w źródle. 

W Dzembroni

Bacówka na połoninie

Uchaty Kamień

Wydaje się, że rejon wsi Dzembronia i Bystrec wyludnia się. Niestety – młodzi ludzie wyjeżdżają stąd za pracą i lepszym życiem. Bo czy dziś na Ukrainie szczytem marzeń jest zostanie pasterzem i doglądanie trzody? Dowodem na ubywanie ludności są liczne opuszczone chaty i stare zabudowania gospodarskie powoli chylące się ku upadkowi. Niemi świadkowie dawnych czasów. Podczas wyjazdu miałem okazję być przy jednej takiej chacie. Wybudowana na wzgórzu z którego roztacza się piękna panorama na Czarnohorę – bo przecież dobry huculski dom musiał być wybudowany w ten sposób, aby z jego okien roztaczały się piękne widoki. Nieco poniżej przed domem zdziczały sad jabłoni. Za domem od strony północno-zachodniej kilka dorodnych limb, które miały chronić chałupę od złego. Z lekkim niepokojem łapię za klamkę do drzwi. Niestety zamknięte. Przez rozbite okna udaje mi się jednak dojrzeć wnętrze chaty składające się z dwóch izb. W pierwszym pomieszczeniu zawalony strop; liczne graty leżące w bezładzie, zniszczony tradycyjny piec, przy oknie kilka starodawnych „berberyć” – drewnianych beczek do transportu mleka i sera na grzbietach koni z połonin. W drugim pomieszczeniu nieco lepiej. Wydaje się być nawet sezonowo użytkowane. Stoi tu kilka łóżek, w kącie piec, trochę kuchennych przyborów, misek, talerzy... Pod oknem piękna stara szeroka ława. Ale to co przykuwa moją uwagę to zawieszone na ścianie liczne stare fotografie mieszkającej tu niegdyś huculskiej rodziny. Z pożółkłych zdjęć patrzą na mnie twarze górali w tradycyjnych strojach huculskich; kilka zdjęć osób w wojskowych mundurach; udaje mi się dojrzeć także zdjęcia zrobione na połoninach. Cała historia rodziny i tego domu. Żałuję, że drzwi zamknięte i nie mogę dokładnie przyjrzeć się tym skarbom. Pozostaje mi tylko w zadumie przysiąść na chwilę na „pidganiu” i zamyślić się nad losem ludzi tu niegdyś mieszkających....Zamyślić się nad czasem i światem, który przeminął już na zawsze. Teraz tylko z takich niewielkich okruchów historii współcześni mogą próbować odtworzyć tamten świat, który odszedł bezpowrotnie...

Stara huculska chata, za nią okazałe limby; a wewnątrz liczne pamiątki...

    


A teraz pytanie czy Huculszczyzna to wciąż ta sama magiczna kraina jaką znamy z opisów przedwojennych? Zdaje się być oczywistym, że nie, bo nie może być. Czas nie stoi w miejscu; a postęp cywilizacyjny nie omija przecież także i tej krainy. Osobiście jednak dla mnie to kraina magiczna na swój sposób. Magiczna dla mnie, choć nie koniecznie dla innych. To góry w których odnalazłem pewien spokój i harmonię; gdzie przyroda przeplata się z dusza człowieka; gdzie nadal słychać echo minionych czasów. Pamiętam dokładnie dwa momenty z tego wyjazdu, które wywarły na mnie szczególne wrażenie. Pierwszy to chwila w której po raz pierwszy zobaczyłem w całej okazałości i potędze grań Czarnohory ze stoków Kosaryszcza (1148 m.n.p.m.) nad Stepańskim (1122 m.n.p.m.). Po męczącym dniu moment ten był niczym uderzenie tępego obucha w głowę. Niewypowiedziana radość i satysfakcja, coś czego po trudzie wędrówki przez las i krzaki nie da się opisać. Drugim momentem była chwila po zdobyciu Uchatego Kamienia (1858 m.n.p.m.) i pierwsze spojrzenie w na rozległe czarnohorskie kotły polodowcowe, a nad nimi szczyty grani głównej oraz majestatyczny wierzchołek Pop Iwana z ruinami obserwatorium. Ogromne szczęście, że w końcu jestem tutaj, tak blisko tego wyjątkowego szczytu i tych ruin o których tak dużo się czytało.

W dole Dzembronia

W drodze na Pop Iwana (2028 m.n.p.m.)

Ruiny przedwojennego polskiego schroniska AZS Warszawa pod Pop Iwanem

Przedwojenny polski słupek graniczny na tle szczytu Pop Iwan (2028 m.n.p.m.) 

Ruiny polskiego obserwatorium na Pop Iwanie 

Główna grań Czarnohory z Pop Iwana.
Poniżej zdjęcia oryginalnych cegieł oraz zniszczony wizerunek orła nad wejściem do budynku

    


Na Huculszczyznę i w Czarnohorę wrócę na pewno! Byłem już w różnych górach na Ukrainie: w Gorganach, Bieszczadach, na połoninie Krasnej czy Borżawie, ale to właśnie te góry wywarły na mnie największy podziw i wrażenie. Być może dlatego, że były w największym stopniu wytęsknione i wyczekiwane. Wrócę tam na pewno, bo zostało tutaj tyle to poznania, tyle do przejścia... Pięknie byłoby znów zobaczyć kwieciste carynki Kosaryszcza ozłocone promieniami zachodzącego Słońca na tle poczerniałej od głębokich cieni grani Czarnohory...

Kosaryszcze przed burzą

We wpisie tym zawarłem swoje odczucia i przeżycia z wyjazdu w Czarnohorę. Jeśli ktoś jest zainteresowany co działo się na wyjeździe dzień po dniu to zachęcam do zapoznania się z relacjami Magdy na facebooku.

Wnętrze Chatki u Kuby

Huculska ceramika


3 Komentarze:

  1. Dzięki wielkie. To jedna z najpiękniejszych relacji, jakie kiedykolwiek miałem możliwość czytać i oglądać. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, młodzi ludzie zawsze pójdą własną drogą. Wszystko zamieni się w "buiznes". Warto jednak zdążyć "przed innymi" póki czas na to pozwala. Pięknie napisałeś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczytałam, obejrzałam piękne miejsca - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń