11 marca 2017

Zimowe Bieszczady Wschodnie cz.1 - Pikuj




Pod koniec stycznia tego roku miałem okazję wybrać się z kolegą Sławkiem w tereny Karpat Wschodnich. Wybór padł na Bieszczady Wschodnie leżące po drugiej stronie granicy - na Ukrainie. Karpaty Wschodnie od dobrych kilku lat stały się moją małą obsesją i zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Po pierwszej wyprawie w 2013 roku w tamte rejony nie mogę przestać myśleć o tych wciąż dzikich i mało zagospodarowanych górach. 

Ale do rzeczy. Na Ukrainie spędziliśmy w sumie całe trzy dni. Pierwszego dnia wybór padł na Pikuj (1408 m.n.p.m.), drugiego dnia na stoki Wielkiego Wierchu (1243 m.n.p.m.) położonego nad Sławskiem, a dnia trzeciego - z powodu kiepskiej pogody - na niewysokie wzgórza nad wsią Biłasawicą.
Trasa: Biłasawica - Pikuj - Biłasawica

Tego roku zima dopisała. W końcu po kilku latach dość ciepłych i mało śnieżnych zim w górach pojawiła się bardzo gruba pokrywa śnieżna, a i temperatury spadły poniżej -20 stopni Celciusza. Swoją wędrówkę rozpoczęliśmy w małej bojkowskiej wiosce Biłasawicy. Położna jest ona w niewielkiej bocznej dolinie, którą bez problemu można dostać się pod stoki Pikuja. Stanowi ona też jedno z najłatwiejszych dojść na ten najwyższy szczyt Bieszczadów.
U wylotu wsi znajduje się szlakowskaz z czasami przejść szlaków tutaj się rozpoczynających, jak i przystanek przy głównej karpackiej szosie Mukaczewo - Lwów, skąd  można łatwo wrócić do cywilizacji. Mieszkańców wioski nie dziwi widok turystów, gdyż jak się okazało są oni do nich przyzwyczajeni i z nich żyją. Po rozmowach z miejscowymi i odwiedzeniu kilku sklepów można dowiedzieć się, że bardzo dużo osób przyjeżdża tutaj w okresie letnim, aby wejść na szczyt Pikuja. Prawie wszyscy dziwią się jednak, że są tacy śmiałkowie jak my, którzy chcą wejść na sam szczyt pomimo mroźnej aury i zasp śnieżnych sięgających do 2 metrów. Jednak uzbrojeni w dobre humory, rakiety śnieżne oraz zachęceni piękną słoneczną pogodą ruszamy na szlak.

W samej wsi znajduje się jeszcze bardzo dużo tradycyjnych drewnianych zabudowań. Budynki grupują się wzdłuż potoku płynącego dnem doliny. Zasypane śniegiem prezentują się bardzo malowniczo dla przyjezdnych, choć życie tutaj na pewno nie należy do sielanki.

            
      
Idąc wsią cały czas prosto (nie skręcamy w prawo w stronę cerkwi, choć tak też można dojść na Pikuj nieco dłuższą trasą). dochodzimy w końcu do ostatnich zabudowań. Przechodzimy mostkiem przez strumyk i wchodzimy w pierwsze zagajniki. Ku naszej uciesze szlak okazuje się być przetarty! Ktoś był tu przed nami i szedł tą samą trasą. Bardzo nam to pomaga w odnajdywaniu szlaku, jak i w poruszaniu się. Znaki zielonego szlaku co pewien czas pojawiają się na drzewach; myślę że latem wędrówka tutaj nie jest problematyczna. Od 2013 roku widać wyznakowano tutaj już szlaki dość dobrze i góry te stają się coraz bardziej przystępne nie tylko dla wytrawnych turystów. 
Początkowo szlak prowadzi nas łagodnymi stokami; idzie się przyjemnie, jest ciepło; Słońce mocno przygrzewa. Mijamy kilka starych buków i wychodzimy na piękną, dużą polanę. Jest to w zasadzie duża łąka użytkowana zapewne przez okolicznych mieszkańców jako miejsce wypasania licznie hodowanego tutaj bydła. Przystajemy tutaj na chwilę na krótki popas i podziwianie widoków.
Piękno Bieszczadów

Ze wspomnianej polany pierwszy raz ukazuje się nam nasz cel. Wcześniej szczyt Pikuja zakrywały poranne mgły, które teraz tworzą jeszcze lekki woal dokoła jego szczytowej kopuły. Grzejąc się w Słońcu i wsłuchując się w ciszę Karpat, wydaje mi się, że przenoszę się nagle wstecz, do lat, kiedy pierwsi turyści stawiali tutaj swoje kroki, aby odkrywać piękno tych gór.

Szczyt Pikuja (1408 m.n.p.m.) w lekkiej mgiełce

Mgły spowijają dolinę w której rozłożyła się Biłasawica

Jest pięknie, ale czas w drogę. Po opuszczeniu polany wchodzimy w las, w gęsty bukowy las w którym będziemy iść cały czas aż pod samą podszczytową połoninę. Wędrówka staje się mozolna. Szlak pnie się w górę coraz stromiej. Mimo zimy krople potu wstępują nam na czoła. Ale w końcu wstępuje w nas nadzieja - las przerzedza się i spomiędzy bezlistnych koron drzew dostrzegamy połoninę. Tą cudowną otwartą przestrzeń. Cały czas poruszamy się po przetartym śladzie naszych poprzedników. Upojeni widokami nabieramy tempa, chcemy jak najszybciej dotrzeć na szczyt i napawać się wspaniałą panoramą.

Wychodzimy na skraj połoniny...

...skąd widać grzebień kopuły szczytowej Pikuja

Nasz cel coraz bliżej. Cały czas brniemy wydeptaną ścieżką i to, jak się okazuje jest błąd. Szlak na początku połoniny odbija w lewo i wiedzie na widoczną małą przełączkę, łagodnie pod szczyt Pikuja. My zaś - zwiedzeni łatwością przetartej trasy - okrążyliśmy szczyt i zaczęliśmy się wspinać drogą od południowego-wschodu. Trzeba tutaj nadmienić, że właśnie zbocza Pikuja od tej strony opadają stromo skalistymi obrywami. Początkowo nic nie zapowiadało trudności, jednak z każdym kolejnym krokiem zbocza stawały się coraz to bardziej strome i skaliste. Wywiany śnieg w niektórych miejscach nie ułatwiał wędrówki na odsłoniętych skałach, a i nogi wpadały czasami w skalne szczeliny wypełnione śniegiem co było dość niebezpieczne. W końcu wydeptane ślady urwały się, widocznie ktoś przed nami rozpoczął wędrówkę tą drogą i widząc, że trasa staje się coraz trudniejsza odpuścił. My czynimy podobnie. Godzina już niemłoda, a trzeba jeszcze zejść do wsi tą samą drogą. Jak się później okazało, po ustaleniu naszej pozycji przy pomocy mapy i GPSa, byliśmy jakieś 150-200 metrów od samego szczytu. No cóż... Czasem i tak bywa, że  nie zawsze udaje się zdobyć założony cel. 
Połonina Borżawa widoczna z połoniny Pikuja

Zimowe Karpaty

Ostra Hora widoczna z kopuły Pikuja

Połonina Borżawa i w tle Gorgany z podszczytowej połoniny Pikuja

Na Pikuju byłem wcześniej latem 2013 roku. To bardzo wdzięczny szczyt; wznosi się ponad okoliczne doliny na wysokość 800-900 metrów, dlatego jest wspaniałym punktem widokowym. Przy odpowiednich warunkach można dojrzeć z niego zbocza Połoniny Borżawy, Gorgany, szczyty Beskidu Skolskiego, zakarpackie szczyty Ostrej Hory, Połoniny Równej i Lutjańskiej Holicy oraz szczyty polskich Bieszczadów. Na samym szczycie wznosi się betonowy obelisk. Ciekawostką może być to, że przez połoninę Pikuja (aby ją przejść potrzeba ok 2 dni, porównajcie sobie ją do polskich połonin, których przejście zajmuje zazwyczaj kilka godzin !sic!) i sam szczyt przebiegała przed II wojną światową granica pomiędzy Polską, a Węgrami. 

        
Czas płynie nieubłaganie. Pora schodzić; odczuwamy pewien niedosyt z powodu nie zdobycia samego szczytu. Okazuje się, że drogę w dół pokonujemy szybko, łatwo i przyjemnie. Zakładamy rakiety śnieżne i ślizgamy się po powierzchni lekkiego śniegu. Słońce powoli chyli ku zachodowi. Śnieg na zboczach zaczyna przybierać pomarańczową, a później różową barwę. Rozpoczyna się spektakl przyrody pt. zimowy zachód Słońca.
Biłasawica w zachodzącym Słońcu
Borżawa w trakcie zachodu

Oglądamy się jeszcze za siebie. Ciągle mi trochę szkoda, że nie udało się osiągnąć samego szczytu; ale mimo to uważam, że dzień był nadzwyczaj udany. Wszystko było udane i wyszło pięknie. I najważniejsze, że udało się nam zejść bezpiecznie.


Zbliżenie na szczyt Pikuja, wciąż jeszcze oświetlony od zachodu

Do wioski docieramy już o zmroku. Żegnamy się z tą uroczą, zatrzymają w czasie karpacką wsią. W duchu cicho myślę już o powrocie tutaj w najbliższej przyszłości. Może latem znów się uda tu przyjechać i tym razem Jego Wysokość Pikuj pozwoli mi stanąć na szczycie... Zobaczymy.


Pikuj z Biłasawicy na dowiedzenia
Zimowa Biłasawica





3 Komentarze:

  1. Jestem oczarowany relacją słowną a jeszcze bardzie fotkami. Chętnie bym się tam kiedyś z Wami wybrał,ale latem to może nie być realne ze względu na inne obowiązki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Bieszczady ukraińskie i w ogóle góry za naszą wschodnią granicą posiadają pewną magię i klimat, który już polskie góry moim zdaniem straciły.
      Jeśli chcesz się wybrać w tamte rejony to zawsze masz opcje zorganizowanych wyjazdów z PTTK Rzeszów lub Sanok. Bardzo często tam jeżdżą także wiosną i jesienią, jeśli nie możesz latem. A jesienią jest jeszcze piękniej... Pozdrawiam

      Usuń